Kto nie oglądał, niech nie czyta. Końcówka zupełnie pozbawiona sensu. Na siłę zrobili z gościa świra. To się kupy nie trzyma. Nawet jak na dramat psychologiczny. Rozsypało to spójność fabuły. Wyglądało, jakby nie mieli pomysłu na zakończenie i bach - nagły zwrot akcji i niech widzowie oczy wybałuszą ze zdziwienia, co tu się wlasnie odjaniepawliło! Gostek, ktoremu wczesniej zamordowano rodzinę, na koniec zamordował rodzinę kolegi. Przez cały film nie wyglądal ani na psychopatę ani na upośledzonego. Przeciwnie, na człowieka empatycznego, głęboko dotkniętego tragedią. A tu nagle, zwrot akcji, wymyślił, że wpadnie na chwilę do domu kolegi i zrobi rzeź. Gdzie tu jakas puenta, gdzie poruszane dylematy moralne, co w tym futurystycznego? Jaki niesie przekaz ta historia? Nic, zero.
Ten serial schodzi na psy. Gdzie dajace do myślenia odcinki takie, jak Piętnaście milionów (Fifteen Million Merits), gdzie po seansie widz zostawal z opadniętą szczęką a w głowie kłębiła się masa refleksji nad kierunkiem, w jakim może podążać ludzkość ?
Inny odcinek - Loch Henry - kolejne gunwo nie majace wiele wspolnego z tym, czym Czarne lustro miało być z założenia, czyli futurystycznym wizjerem, przez ktory możemy zerknąć w przyszłość.
Także ja podziękuję.