Sądziłam, że założeniem serialu będzie temat zbliżającego się końca świata i prób odnalezienia się w nowej rzeczywistości, może jakieś rozkminy egzystencjalne oraz bohaterka, z którą być może da się utożsamiać bo jest zagubiona i nie czuje ogólnego vibe'u. Tymczasem dostajemy serial o... korpopracy. I ludziach, którzy nie mają i nie chcą mieć żadnego życia oprócz korpopracy. Oraz o ich niby-wewnętrznych-przemianach w tej koropracy, ukazanych w dziwnie kiczowaty i naiwny sposób. To wszystko poprzetykane dziwnymi wstawkami odcinków jak z innej bajki nie wiadomo w jakim celu.