Im więcej razy oglądam „Pożegnania”, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że jest to najlepszy film polski. W zasadzie banalna historia niespełnionego romansu dwojga ludzi, przekształca się w opowieść o zmarnowanych szansach, o gaśnięciu przeszłości pod wiatrem historii, o strukturze ludzkich uczuć i paradoksach życiowych wyborów...
Dwoje młodych aktorów gra w sposób skrajnie różny od dzisiejszych wyrachowanie „naturalnych” chwytów telenowelowych. Są po prostu bardzo teatralni. Niemal recytują swoje kwestie w sytuacjach, które trudno uznać za zupełnie realistyczne. A mimo to postacie które tworzą są tak niebywale prawdziwe, przejawiają tak niesłychanie subtelną głębię uczuć, że trudno nie traktować ich jako dwójkę rzeczywistych ludzi. Można po prostu zżyć się z nimi.
Has i Dygat zanurzyli swoją opowieść w melancholijnie-nostalgicznym klimacie. Sporo tutaj ironii, groteski i satyry, np. pensjonat Quo Vadis to niesamowite panoptikum przeróżnych narodowo-historycznych dziwactw... Gdy jednak w ostatniej scenie wjeżdżają radzieckie czołgi – ich ciężar dławi w gardle. Nie dlatego, że oto przyszli Ruscy ze swoją „wolnością”, „reformą rolną” itd. Chodzi o to, że coś się skończyło, że czasu nie można ani cofnąć, ani zatrzymać, że kolejne fazy życia odpadają jedna po drugiej – ani się spostrzegamy kiedy...
Z tym pięknym i wieloznacznym filmem w głowie łatwiej jest żyć. Naprawdę.
Generalnie zgoda. Jednak film sie postarzał - szczególnie sceny zbiorowe w epizodach we wnetrzach bardzo teatralne niestety. Ale klimat jest.
serso
O "teatralność", przedniojęzykowozębowe "ł", deklamacyjność scenariusza można generalnie oskarżać całą twórczość Hasa. No, może poza "Lalką" i "Sanatorium" oraz tymi kilkoma tytułami schyłkowymi. Wg mnie jednak nie jest to świadectwo "zestarzenia" się owych filmów, a tylko wynik specyficznej, dość radykalnej stylistyki, którą przyjął ten smakosz przeszłości, rupieci i pożegnań. To wynik świadomej decyzji twórczej.
Może się nie wszystkim podobać - jak najbardziej rozumiem :)
Popieram, może nie najlepszy polski film, ale ma w sobie coś niesamowitego, wcale się nie zestarzał.
A czy starzy wtedy ludzie, urodzeni i wychowani w XIX wieku, właśnie tacy nie byli przy różnego rodzaju oficjalnych spotkaniach, kolacjach etc.? wydaje mi się, że właśnie tak się zachowywali, takie wtedy były obyczaje, także nie rozumiem zarzutu teatralności.
Do tego jeszcze ta piosenka, dla mnie jedna z najpiękniejszych polskich melodii... to niezwykły film.
Zgadzam się, zachowanie bohaterów, ich sposób bycia, konwenanse, i obyczaje, nawiązywały do przedwojennej Polski, gdzie tego rodzaju maniery były wśród wyższych sfer na porządku dziennym, a zwłaszcza w czasie rozmaitych towarzyskich spotkań, rautów, i eleganckich kolacji. Symbolem natomiast nadejścia "nowego", jest, moim zdaniem, szwagierka hrabiny, nie pomnę teraz jej imienia - w każdym razie owa kobieta, która zaprosiła Pawła na wódkę. Nie mogła znieść już owych sztucznych celebracji, które ni w ząb nie pasowały do aktualnej rzeczywistości. Zdawała sobie sprawę, że ich czas dobiegł końca. Patrząc na grę wcielającej się w nią aktorki, nie powiedziałbym, że był archaiczna, czy teatralna. Raczej bardzo współczesna.
Znakomity film genialnego reżysera.
to była Maryna co piła z kolejarzami! Zmianę nastrojów widać wyraźnie, najpierw hrabina przestała myśleć tylko o innych a później ciotka dostała zawału. Historia zakończona w ten sposób pozostawia pole do popisu wyobraźni. Film naprawdę niczego sobie
a moze te czołgi to symbol tego że nie mamy żadnego wpływu na nasz los?
"Uciec przed czym?Chyba przed własnym cieniem"-cytat z filmu
Tak. To piękny film. Jeden z najpiękniejszych filmów o miłości. Oglądam go, kiedy mi jest smutno. Pozwala mi to zrozumieć, jak wszystko jest kruche w życiu. I jak bardzo trzeba się cieszyć chwilą
Tak, to piękny film... Tak, właśnie piękny, bo czym innym jest "ładny" "śliczny", uroczy" itp. To wszystko oznacza jak to cos wygląda, jak to widzimy, natomiast PIĘKNO albo jest, albo nie ma. To coś co się ma, albo nie. Np. "ładna", "śliczna" kobieta wcale nie znaczy piękna. I odwrotnie. Piękno jest wartością samą w sobie, a nie tylko stopniowaniem wyglądu. Ten film jest piękny, chociaz wcale nie jest ładny, dobry, uroczy itp. Jest jakim go chciał pokazać twórca i jak sądzę - udało mu sie to znakomicie. Gratuluję oceny i innego niż przeciętne poczucia wartosci. A-bert.
Chetnie znów go obejrzę, bo jest mi też smutno, coraz smutniej... i coraz... i coraz...
Mimo ogromnej sympatii dla starej polskiej szkoły filmowej - film trochę zawiódł.
Jest wg mnie przeładowany: przesadzone teatralne dialogi (właściwie nie mogę teraz przypomnieć żadnego zwyczajnie potocznego), ostro przesadzony motyw z pensjonatem (tego najbardziej nie mogę odżałować, zamiast lekkiej groteski jej (niedopuszczalny) nadmiar). Wszystko byłoby dobrze, gdyby, że tak powiem, tego co może być najlepszą przyprawą, nie traktować jako dania głównego.
I jeszcze Maria Wachowiak - jakoś nieprzekonywaująca (co innego Janczar, pierwsza klasa!!!)