Ktoś może nieroztropnie spytać dlaczego. Po pierwsze dlatego że tłukąc namiętnie w MK na Amidze kilka dżojstików dokonało żywota (kurczę, właśnie uświadomiłem sobie że nawet tej nazwy mi brakowało) - stąd oceniam film przez pryzmat fana gier. Po drugie, byłem na premierze w kinie, a wiadomo że takie filmy często się w pamięci nieco dopieszcza. Kolejne punkty lecą za - aktora świetnie grającego Liu Kanga (3/10) - niesamowicie walczy i nawet jest podobny do oryginału, Lamberta rewelacyjnie grającego Raidena (4/10) - Nieśmiertelnego nie przebije ale dodał postaci tego tajemniczego smaczku, kapitalnej postaci Goro (5/10) - zapomnijcie o tandetnych efektach z komputera, klimatu baśni i tajemniczości (6/10) - chociażby statek zabierający na turniej, sceny walk (7/10) - mistrzostwo, a oglądanie w akcji Scorpiona czy Sub-Zero to miód na moje serce, humor (8/10) - autoironia, smaczki odwołujące się do uniwersum gier, scenerie (9/10) - wykreowane światy pozwalają w nie uwierzyć, a podróż na wyspę iraz rozgrywający się tam turniej na myśl przywołuje Wejście Smoka, efekty specjalne (10/10) - można stworzyć fajne efekty bez przegrzewania komputerów, MUZYKĘ (11/10) - to ona jest tym spoiwem i lukrem na torcie (mocne brzmienia idealnie pasujące do klimatu). Mógłbym chyba jeszcze wymieniać bez końca. Była to bodaj pierwsza i jedna z niewielu tak dobrych ekranizacji gier na ekranie (że wspomnę jeszcze o Silent Hill). Do filmu wracałem i będę wracał pewnie w przyszłości, bo pozwala na te półtorej godziny przenieść się w inny wymiar :)
Dał bym dychę gdyby nie jedna rzecz - "W rolę Johnny'ego Cage'a miał się wcielić Jean-Claude Van Damme. Był jednak zajęty kręceniem zdjęć do "Ulicznego wojownika"
van Damme ma szczęście że wtedy nie było internetu, bo fani zjedli by go żywcem po tej fatalnej decyzji.
Hehe, fakt. Nie jestem jednak przekonany co do Niego w roli Cage'a. Nie chodzi mi oczywiście o warsztat techniczny (którego mu nie brakuje), ani o aparycję (bo też jakąś posiada), ale o moje wyobrażenie Johnny'ego (którym też czasem pogrywałem w MK). Van Damme jest jakby trochę do niego za niski i za bardzo umięśniony. Przypominam że Cage to poniekąd celebryta, osoba która umie walczyć, ćwiczy, ale ... jakby to powiedzieć ... jego duch walki go nie definiuje. Nie osiągnął mistrzostwa które pozwoliło by mu przestać prowokować do walki aby się wciąż sprawdzać. Ciało van Damma to ciało rzemieślnika, osoby która wciąż ćwiczy. Ciało Cage'a powinno wyglądać jak ciało gościa który dba o formę, ale nie jest to dla niego najważniejsza rzecz w życiu. Nie wiem czy dobrze wyraziłem to co mam na myśli, bo myśleć o czymś to jedno, a podzielić tym ze światem to drugie :) Czy pasuje mi aktor grający w MK rolę Johnny;ego? W sumie dobrze zagrał bogatego, przemądrzałego kolesia. Czy widziałbym w tej roli kogoś bardziej pasującego, musiałbym się dłużej zastanowić. Ale Raiden Mistrz :)
Fakt że Johnny to playboy, nie zmienia faktu że to JCVD był inspiracją dla tej postaci w MK :) Historia zatoczyła by fajne koło, fani MK i JCVD byli by zadowoleni :)
Czytałem kiedyś w Extrimie teksty Walkiewicza opisujące historię powstawania kinowych wersji MK i SF (chyba tam właśnie o tym wspomniał - ale nie jestem pewien). No cóż, prawdę mówiąc JCVD pasował mi bardziej do roli w SF (ale jest to tylko moja subiektywna opinia). Zresztą o czym my tu mówimy, skoro wojownicy w grze Mortal Kombat byli digitalizowani i można było po prostu dobrać najbardziej podobnych aktorów. Nie pamiętam dlaczego osoba "użyczająca się" w grze MK nie mogła brać udziału w filmie (bo chyba takie były też plany) ale jest już dosyć późno i nie mam siły szukać tego artykułu. Co do Assasin Fist to nie, nie widziałem. Pozdrawiam!
Jak dla mnie Van Damme za bardzo kojarzy się z innymi kreacjami, nie chciałbym go w tym filmie chyba. ;)
Uwaga. Wczoraj czytalem ze SFighter zarobil pelno kasy.... doslownie szok. Gdyz film to zwykly szlam. Wystarczy spojrzec na Blanke. Jakas pokraka !!! Kicz !!!
Na szczęście występują w oryginalnych kostiumach z MK więc te się zbytnio nie zestarzały :)
jest taka scena jak Johnny Cage zalatwia kilku typow w takich garniakach, na planie filmowym.
Śmiej się śmiej, ja jeszcze do tej pory mam gdzieś w szafie marynarkę w podobnym kroju hahaha.
Masz rację, ci aktorzy co użyczyli swojej osoby w grze (digitalizowane postacie) powinni byli zagrać w filmie to byłaby rewelacja. Musieliby zmienić fabułę, okroić ją.
A z boku telewizora wysuwała by się głowa :))) Nie ma co jojczyć, film (moim skromnym zdaniem) otarł się o geniusz i w zasadzie nie wiemy jak użycie aktorów z gry czy zmiany w fabule wpłynęłoby na jego odbiór. Czasem jeden nie do końca przemyślany krok potrafi zniweczyć cały misternie budowany klimat (tego typu filmów jest tak wiele że nawet nie będę żadnego przytaczał :)). Pozdrawiam
Sub-Zero i Skorpion to dla uniwersum Mortal Kombat postaci nieomal ikoniczne. Osobiście to opadła mi szczęka kiedy dowiedziałem się że walka Liu Kanga z Reptile'm została zmontowana bez efektów komputerowych (mam tu na myśli "rowerek"). A walka Scorpiona? Też małe dzieło sztuki :) Każda z walk jest niesamowita (no dobrze, większość ;)).
Scorpion ma trochę inny styl niż Sub-Zero ale obaj są świetni. Jak kręcili ten film to widać wyraźnie że jak dobierali aktorów dla postaci Sub - Zero i Scorpiona, to widać że to nie są jacyś kolesie (statyści) zgarnięci z ulicy, tylko to są ludzie naprawdę doskonale wyćwiczeni :) Wystarczy spojrzeć na styl walki Sub-Zero kiedy walczył z Liu Kangiem :)
Wiesz, czasem taki naturszczyk potrafi dać radę (vide gościu od Max Payne'a ;)). Co do innych stylów to nie może być inaczej skoro jeden używa liny a drugi lodu. Wyobraź sobie Scorpiona którego wypuszczona linka zamarza i jako sopel wyrywa mu rękę z barku, lub wypuszczony przez Sub-Zero sopel który opada jak lina hehehe (ich miny były by bezcenne. Właśnie mi się przypomniało jak w 3 części Księcia Persji po zakończeniu gry podczas napisów końcowych pokazywali coś jakby "gagi z planu" i książę zamiast miecza dobywa zza pasa kurczaka :))) Mortal bez dwóch wymienionych powyżej panów to już nie byłby ten sam Mortal. Sub-Zero doczekał się zresztą osobnej gry w universum MK (niestety już mi laser w "szaraku" padał więc nie dane mi było ją skończyć).
To ciekawe co piszesz. : ) Chyba coś takiego było jak gra przygodowo-platformowa z Sub - Zero ale sam pomysł nie bardzo mi się podobał.
Heh...Amiga...piękne czasy :))) A propos gry na PSX-a to :Mortal Kombat Mythologies:Sub Zero . Trudna jak cholera
Dzięki john, Mythologies właśnie (nie mogłem sobie przypomnieć). Pamiętam że miałem wtedy podwójny hardkor bo grałem w niej na padającym w PSX czytniku i już nawet obracanie konsolą coraz mniej pomagało :P Piękne piękne, a jaki to był szał jak się odpaliło "Franko" i po polsku gadali :))) Ostatnio teksty zrobiły na mnie wrażenie przy okazji gry w "Wiedźmina 2" ("Obiad zimny, baba leży, głowy nie ma").
Franko...heh choc graficznie było tak sobie to faktycznie jak człowiek usłyszał,ze po swojemu nawijają to kopara w dol ;). Grunt,ze są emulatory do dziś lubię sobie sieknąć w Moonstone :)))
A pamiętasz może przygodówkę "Universe" ? Rewelacyjna. "Lotus", "Super Frog", "Cannon Fodder", "Tje Settlers", ech ... łezka się w oku kręci. Moja sympatia do gatunku RTS zaczęła się wraz z "Duna 2". A dźwięk jaki wydawała w trakcie "piłowania" dyskietek :)))
Universe ? Pamiętam a jakże nawet skończyłem rzecz jasna z opisem ;) cale 6 dyskietek ale fabuła kosmos. Tytuły które wymieniłeś to wiadomo szlagiery chyba każdy posiadacz Amigi je zna(ł) :) .Osobiście często wracam do "Stardusta" taki klon Asteroids ale grafika jak na tamte czasy to wypas. Zresztą czysta nostalgia widać to co dobre sie nie starzeje :)
Wspomnień czar :) Pamiętam że trochę tej żonglerki tymi 6 dyskietkami było. Ciekawe czy grałeś może w "Najdłuższą podróż" (ale to już późniejsze, po - Amigowe czasy), też świetna, no i "Broken Sword", nie rozpisuję się bo nie wiem czy za przygodówkami przepadasz (a tak wywnioskowałem po "Universe" - hehe, też przeszedłem z opisem, podobnie jak nieco później FinalFantasy VII już na PSX). Ja zazdrościłem PC-towcom "Phantasmagorii", "Gabriela Knighta 2" i tym podobnych filmowych klimatów, no i "Dooma" oczywiście :)))
PC-towcom zazdrościłem Dooma no i Diablo ;) ale do dziś nie nudzi mi się Red Alert 2 rzecz jasna z modami
No jeśli mam być szczery to oprócz Dooma były jeszcze Heretic (z Hexenem), Blood, Duka 3D, itp. A i tak po przesiadce na PC'ta tłukłem w Warcrafta :))) Red Alert 2 świetny (no ale nie może być inaczej skoro to duchowy spadkobierca Diuny 2 :)
Dzięki za link. Fajnie tak powspominać stare, dobre czasy (kurczę, tęsknię za SecretService). Bzik jestem na stare gry, i jak ściągnę jakiś emulator DOS'a to przytnę w Harvestera (tak, mam oryginał :))). Pozdrawiam!
Podobnie jak nie można zapomnieć zaduchu panującego w "wozach Drzymały" i tekstu "Szefie - jeszcze jeden kredyt" :))) W MK tłukłem na Amisi, co pozwoliło nieco oszczędzić mój dziecięcy, domowy budżet. Ale przy automatach byłem już dla świnki skarbonki bezlitosny :P
Byłem w kinie i po seansie naciągnąłem starego na soundtrack oczywiście kaseta , rozwaliłem chyba z piętnaście sztuk jojsticków grająć w MK1 i MK2 na amidze kto tego nie przeżył nie skuma magi tego filmu.
Niezapomniany dźwięk trzeszczącego plastiku :PPP Muzyka w jedynce jest świetna, ale oszalałem na punkcie "Fire" Scootera do części drugiej. Sam film niestety to już kompletna padaka.
Nie wiem czy kojarzysz rodzaje jojsticków jeżeli chodzi o mechanikę styki,gumki a pod koniec miałem na potencjometry ale i tak dojechałem wszystkie, nie ma technologii na MK!!!
Aż takiego doświadczenia w dożynaniu joysticków jak Szanowny Kolega to nie miałem, ale kilka tam dokonało żywota w moich dłoniach. Pamiętam takie czerwone, klikające. Taki bajer :)))
Ostatnio odkryłem fun z grania w MK w Internecie. Bóg raczy wiedzieć ile pociągnie pad, trzeszczy coraz bardziej :PPP
Nie no, wybieram tryb online i wpadam do "pokoju". Więcej raczej nie powiem bo i tak już dostaję baty :PPP Pozdrawiam!
Zgadzam się, niestety jedynie OST dotrzymało kroku części pierwszej. Kawałek Scootera "Fire" był mistrzowski i podoba mi się do dziś :)
I dlatego od kupy trzymam się z daleka :P W przypływie szaleństwa, niesiony entuzjazmem, dałbym i 12, ale jednak powodowany podejściem nieco bardziej zdroworozsądkowym, daję racjonalne (w moim mniemaniu) 9 :)
Chowałem się na MK. Pamietam jak w secret service byla lista ciosow. Wycialem sobie z gazety kawalki strony i przykleilem na sciane. A co do filmu. Bylem. Bylem w kinie !!! 1995 rok. Tuz przed feriami zimowymi. Dlatego ubolewalismy , ze nie pojdziemy w nastepny dzien do szkoly, zeby sie podniecac. Dalbym filmowi 11/10 gdyby nie kilka zgrzytow. Mianowicie walki !!! Niektore walki niestety spaprane. Sonya Kano. Srednio. Liu Kang Ten z dredami - jakos tak nijak. Cage Goro - ble. No i najwieksza wttopa. Walka finalowa. Ludzie. Liczylem na walke ala cage - sckorpion/liu kang reptile x 10 !!!!
Kurde miałem 10-11 lat jak obejrzalem na polsacie. A jak dorwalem VHS z wypożyczalni to 2 dni w kółko leciało i to dosłownie bo nie chcialem zmarnować ani chwili. Potem biegalem i szukałem po mieście kasety z soundtrackiem. A scena wejścia Scorpiona i Sub zero do dzis przyprawia mnie o ciary. Ehh to jedyny "badziewny" film ktory uwielbiam