Nawet Larry David chwilami udaje Allena, no bo neurotyk, hipochondryk, plus ogólny bezsens. Już trzydzieści lat temu byłoby to nieświeże. Dziś to jak mumia egipska. Taki autoplagiat może uratować tylko coś niezwykłego: superpomysł scenariuszowy, genialne aktorstwo itp., a tu tego nie było. Zapowiadało się jeszcze jako tako, ale potem nuda, nuda, nuda... I te tanie klisze: kretyńsko religijny redneck, przy tym obłudny i kryptogej. Jawny gej to za to fajny koleś, otwarty i życzliwy. Czy to jakaś jaczejka LGBT sponsorowała? Ideolo na poziomie papieża co został Karolem itp.
Z Allenem jest tak,ze albo sie go kocha albo nienawidzi. Ja sie zaliczam do 1 grupy wiec nie rozumiem Twojego zazenowania. Ten film mial byc INNY niz wszystkie denne komedie z beznadziejnym poczuciem humoru.
Jakiego "zażenowania"? Ja też lubię Allena, więc tym bardziej mi przykro, kiedy mój ulubiony reżyser robi odgrzewanego gniota, nudnego i schematycznego. Kilka linijek dobrego dialogu, "jak ze starego dobrego Allena", to stanowczo za mało.
Czy ja wiem... Wg mnie nie plagiatuje samego siebie, no bo scenariusz do tego filmu był napisany już dawno dawno temu. Ja wolę starego Allena. Nie rozumiem zachwytu nad Vicky, Christina, Barcelona. Dodam jeszcze, że w roli Borrisa o nieba lepszy byłby Woody
> w roli Borrisa o nieba lepszy byłby Woody
Ale w wersji obecnej istnieje przynajmniej śladowe prawdopodobieństwo, że w głównym bohaterze zakochuje się młoda dziewczyna :-) W wypadku Allena to prawdopodobieństwo skończyło się już dość dawno temu
Przecież Woody już od dobrych kilku(nastu) lat robi te same filmy z takimi samymi postaciami, tylko o innych profesjach i (ostatnio) w innych miejscach, miastach. Tak więc plagiat samego siebie? Jasne, że tak. Ale jak się ogląda i jak śmieszy, to cały urok twórczości Allena. A co do kreacji Larry'ego David'a, to że tak bardzo przypomina Woody'ego to moim zdaniem lekkie niedociągłości w warsztacie aktorskim tego pana. Gwoli wyjaśnienia, oczywiście jak najbardziej przepadam za starszym panem ukrytym pod grubą taflą szkła w rogówkach.
"kretyńsko religijny redneck, przy tym obłudny i kryptogej. Jawny gej to za to fajny koleś, otwarty i życzliwy. " --> banalne przesłanie, którego ciągle za mało (i w przypadku kryptogeja i jego żony, krypto-menage à trois) : jesteś zgredem dopóki ukrywasz prawdę o sobie, kiedy wreszcie stajesz się sobą, zaczynasz być fajny :D
Większość ludzi powinna ukrywać prawdę o sobie. Wtedy czasem można jeszcze podejrzewać, że są fajni :-)